Do Paryża pojechaliśmy samochodem, we dwoje, w maju, czyli spełnione zostały wszystkie cechy romantycznej podróży. Ale trzeba przyznać że nie sposób zobaczyć wszystkiego co oferuje to miasto, w trzy dni.
Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem, ale mieliśmy wcześniej zrobioną rezerwację hotelu, więc nie musieliśmy się obawiać o nocleg. Kwestia tylko aby trafić pod podany adres i tu …. Był problem. Owszem mieliśmy mapę ale niedokładną, a poza tym było ciemno, więc wiecie jaką człowiek ma orientację w nocy. W którymś momencie zatrzymaliśmy się jak podejrzewaliśmy, w okolicy naszego hotelu (a przynajmniej w tej dzielnicy), obok innego hotelu i poszłam zapytać o drogę. Obsługa hotelu twierdziła że nie rozumie po angielsku i nawet napisana przeze mnie nazwa naszego hotelu na kartce niewiele pomogła. Zaproponowano mam pobyt u nich, ale jak mieliśmy tam zostać, jak mieliśmy już inną rezerwację. Wróciłam do samochodu i wtedy mój mąż przypomniał sobie że ma GPS w telefonie i najlepiej będzie jak sprawdzimy na GPS. Cudnie, wpisał dane i okazało się że mamy podjechać około 200 metrów i będziemy na miejscu!!!
Jesteście w stanie to sobie wyobrazić, takiego farta?
Dojechaliśmy hotelu zameldowaliśmy się i zapytano nas czy nie chcemy zapłacić za stanowisko w podziemnym parkingu, aby samochód był bezpieczny. Wyjaśniono że pozostawienie go na ulicy wiąże się z tym, że trzeba go zostawić na luzie, ponieważ w Paryżu jest taka zasada ustawiania samochodów na styk, zderzak w zderzak tj. upycha się (przepycha) w zależności od potrzeb, aby jak najwięcej aut się zmieściło (to dlatego samochody maja takie poobijane zderzaki). Trochę nas to przeraziło więc postanowiliśmy wynająć parking, zwłaszcza że i tak zamierzaliśmy po mieście jeździć metrem lub chodzić pieszo.
1 dzień
Mieliśmy hotel kilka kilometrów od centrum, więc postanowiliśmy iść pieszo.
Po drodze kupiliśmy słynną paryską bagietkę. Usiedliśmy w małej kafejce na kawę i zaczęliśmy chłonąć paryskie klimaty. To niesamowite, tego paryskiego klimatu nie da się opisać, to trzeba poczuć.
Nasz pierwszy cel zwiedzania to Katedra Notre Dame, najsłynniejsze miejsce nad Sekwaną. Po drodze minęliśmy Centrum Pompidou, ale nie wchodziliśmy do środka.
Widoki z nad Sekwany dają niezapomniane wrażenia. Zdjęcia nie są w stanie oddać tego co widzimy własnym okiem. Po prawej stronie Sekwany wznoszą się ogromne mury Pałacu Sprawiedliwości, gdzie swego czasu było więzienie nazywane „poczekalnią skazańców”. Po lewej robi wrażenie hotel De Ville oraz majestatyczna budowla Luwru, gdzie jak wiadomo jest słynne muzeum.
Na małej wyspie po środku Sekwany wznosi się Katedra Notre Dame ze swoimi charakterystycznymi wieżami i ramionami po bokach. Ta imponująca budowla zadziwia majstersztykiem techniki architektonicznej, tak z zewnątrz jak i wewnątrz. Na szczęście nie było bardzo wielu turystów, więc bez długiego czekania mogliśmy wejść do środka, aby podziwiać to cudo. We wnętrzu Katedry jest przeszło 30 bocznych kaplic. Kolorowe witraże w oknach i światło wpadające przez nie, tworzą swoista magię tego miejsca. Ponadto świadomość że jesteś tu, gdzie na przestrzeni 750 lat miały miejsce niesamowite zdarzenia ludzkiej historii, wprawia Cię w jakąś zadumę i tęsknotę (przynajmniej ja tak się poczułam).
Kolejnym punktem naszego spaceru była Dzielnica Łacińska a ściślej wieża Eiffla, ale po drodze zobaczyliśmy jeszcze kilka ciekawych obiektów, min. Muzeum d’Orsay i historyczny Hotel dla Inwalidów.
Wieża Eiffla ta słynna wizytówka Paryża zawsze przyciąga tłumy turystów, więc swoje trzeba odstać, jeżeli chcemy wjechać na górę. Jest jakby kilka kondygnacji i możemy wjechać na poszczególne, w zależności od zasobności portfela, a przede wszystkim od odwagi.
Przyznaję nie miałam odwagi aby wjechać na najwyższy taras widokowy. Ale nawet ten średni poziom daje takie wrażenia że nie ma czego żałować. Widoki, panorama miasta jest niesamowita. To trzeba zobaczyć!
Po zejściu na dół udaliśmy się w stronę Łuku Triumfalnego, przechodząc przez most i piękny ogród fontann i rzeźb, aż do Placu Trocadero. Następnie do Łuku. Stoi on pośrodku chyba największego ronda na świecie. Trudno zliczyć ile tam jest pasów ruchu! Na szczęście pod sam Łuk przechodzimy podziemnym przejściem… i dopiero wtedy jesteśmy w stanie ocenić ogrom tej budowli. Człowiek czuje się wręcz przytłoczony jego wielkością.
Skoro dotarliśmy do Łuku Triumfalnego, to oczywiście kolejnym punktem wycieczki był spacer najsłynniejszą ulicą Paryża czyli Polami Elizejskimi, wprost do Ogrodów Luwru i kolejnych słynnych budowli, gdzie mieszczą się galerie i muzea. Mijamy Plac Zgody oraz słynną ośmiokątną sadzawkę, przy której bawiły się dzieci Napoleona. Wreszcie mały łuk zwany Carrousel, na którym galopują cztery rumaki zagrabione przez Napoleona z placu św. Marka w Wenecji. W rzeczywistości są to kopie. Oryginały zwrócono Wenecji po upadku cesarza Napoleona.
Przed nami muzeum Luwru w całej okazałości, z pięknymi fontannami przed wejściem i … szklaną piramidą zwaną -Piramidą Luwru, pośrodku. Jedni mówią że to nie pasuje, inni że tak. Trudno oceniać. Jest to trochę zaskakujące, ale ma swój urok.
Na zwiedzanie wnętrz Luwru nie zdecydowaliśmy się, ponieważ było wielu chętnych i było nam trochę szkoda czasu. Chociaż mamy czego żałować, ponieważ jak wiadomo jest to jedno z ciekawszych muzeów na świecie, posiadające w swoich zbiorach wiele „perełek” sztuki. Same wnętrza też robią ogromne wrażenie. Na pocieszenie myślę, że będę miała okazję pojechać do Paryża jeszcze raz!
Ostatnim etapem naszego spaceru tego dnia była ulica Tivoli, słynąca z luksusowych butików, sklepów z pamiątkami, eleganckich kawiarni, w których gościli słynne osobistości.
Po drodze przechodzimy obok Teatru Narodowego oraz wytwornego Pałacu Royal, w którym w XVIII kwitł hazard i prostytucja. Odbywały się tutaj tzw. „libertyńskie kolacje” organizowane przez Filipa Orleańskiego. Zaglądamy jeszcze do kościoła św. Rocha.
Przechodzimy przez Plac Vendome z Kolumną Napoleona i słynnego hotelu Ritz. Zaglądamy po drodze do kafejki i sklepów.
Aż wreszcie zmęczeni docieramy do hotelu, zastanawiając się czy jutro będziemy w stanie chodzić.
Co będzie jutro?
Napiszę w następnej części.